sobota, 5 września 2015

"More Than This", Patrick Ness



Lekturę More Than This mogłabym porównać do wizyty w gabinecie krzywych zwierciadeł, w którym to, co widzimy, zależy od lustra, od sposobu patrzenia. Jest to na tyle niejednoznaczna pozycja, że trudno ją jakkolwiek zaszufladkować. Dopasowując ją do dowolnej kategorii, zawsze znajdę jedno małe ale, kolejny argument stojący za tym, że w istocie autor rezygnuje z zamykania się w granicach.

Seth tonie. Morskie fale pchają go pod powierzchnię, nie jest w stanie zaczerpnąć tchu. Umiera. A następnie się budzi. Pamięta ostatnie chwile swojego życia; nie powinno go tu być. Tu - to znaczy gdzie? Okolica wygląda jak małe angielskie miasteczko, z którego wyprowadził się razem z rodzicami po tym, jak... Po tragedii, która go tam dotknęła. Jednak ulice pokryte są pyłem, asfalt poprzecinany wyrwami, a domy wyglądają na opuszczone. Wygląda na to, że chłopak jest jedyną żywą istotą w promieniu wielu kilometrów.

Z początku nie pamięta nic, oprócz swojego imienia, a potem za każdym razem, gdy zasypia, przychodzą do niego wspomnienia. Te radosne, te smutne. Seth musi znaleźć odpowiedzi na pytania kłębiące się w jego głowie. Dlaczego wciąż żyje, choć pamięta umieranie? Gdzie są wszyscy? Czy miejsce, w którym się obudził, rzeczywiście jest tym, na co wygląda?

"People see stories everywhere (...). We take random events and we put them together in a pattern so we can comfort ourselves with a story, no matter how much it obviously isn't true. (...). We have to lie to ourselves to live. Otherwise, we'd go crazy."

Przed lekturą nawet nie wiedziałam, czego mam się spodziewać, a to, co na początku otrzymałam, ledwo zaspokoiło moją ciekawość. Przytłaczająca monotonność rozdziałów, brak jakichkolwiek wskazówek, punktów zaczepienia. Dynamizmu dodają, co prawda, wspomnienia Setha, jednak ja pragnęłam więcej odpowiedzi. Tonęłam w wątpliwościach - przecież widziałam tyle osób, tyle zagranicznych blogerów, booktuberów, bookstagramerów, którzy sięgnęli po tę pozycję, w tym musi być coś więcej. I było.

Autor obraca fabułą jak Kostką Rubika, nieustannie zmieniając ułożenie kolorów na powierzchni. Dlatego nawet opis na okładce jest mylący, bo z każdym rozdziałem zmienia się nasz punkt widzenia. Surrealizm powieści przypomina wręcz ten Nabokovski, z Zaproszenia na egzekucję - Patrick Ness manipuluje, podpuszcza, a Seth, podobnie jak Cyncynat, znajduje się w świecie, który nie do końca jest jawą, lecz nie do końca również snem. Właśnie dlatego powieść powoli, acz nieubłaganie wciąga; gdy wydaje nam się, że znamy kierunek, który obierze historia, pisarz karze nam się zatrzymać i zastanowić. Jednym słowem, jednym zdaniem potrafi zburzyć nasz sposób postrzegania fikcyjnych realiów, zasiać cień wątpliwości.

Nic nie jest tu od razu podane na tacy. Autor dawkuje informacje, i to w bardzo małych ilościach, niekiedy nieznośnie odwlekając moment wyjaśnień, za każdym razem podsycając moją ciekawość i zaspokajając ją w stosunkowo niewielkim stopniu. Nawet na ostatnich kilkunastu stronach dowiadujemy się kluczowych faktów z życia Setha przed - otrzymujemy odpowiedzi na pytania jak? i dlaczego? znalazł się w tym świecie na granicy jawy i snu, co poprzedzało jego egzystencję tutaj, a także jakie było jego życie. W czytelniku walczy chęć poznania prawdy dotyczącej tych przedziwnych realiów, w jakich musi egzystować główny bohater oraz pragnienia bycia zaznajomionym z jego przeszłością.

W tych wspominaniach Setha, ale i nie tylko, Ness bardzo mądrze i dojrzale porusza problemy świata współczesnego, dysfunkcje rodziny, choroby cywilizacyjne, seksualność, kwestie przynależności. Choć w tym wszystkim znajduje się wiele smutku, gniewu i niejednokrotnie niesprawiedliwości, zamiast przytłoczenia czytelnik odczuwa empatię. Te negatywne emocje, te krzywdy i podłości zostały zawarte w powieści w konkretnym celu - by uczyć, ale również żeby wyrazić sprzeciw względem możliwie największej ilości przykładów nieuczciwości w dzisiejszym świecie i żeby w przystępny sposób dotrzeć do znacznej liczby odbiorców. 

Pisarz stawia jednocześnie na przesłanie i na akcję; dynamizmu dodają krótkie rozdziały, każdy zwieńczony jeszcze bardziej szokującą rewelacją czy zwrotem w fabule. Charakter powieści zmienia się wraz z kolejnymi stronami, a to, co otrzymaliśmy na początku, jest zaledwie czubkiem góry lodowej całej historii. Ness przeszedł od nużącej monotonii do akcji gnającej na łeb na szyję, obrócił o sto osiemdziesiąt stopni pierwsze wrażenie i zmienił je w coś, czego nigdy bym po tej powieści nie oczekiwała. Dobrze Wam radzę zaczekać z próbą katalogowania More Than This do jakiegokolwiek gatunku, bo ta lektura zaskoczy Was jeszcze wielokrotnie nim przewrócicie ostatnią stronę.

Co do samego zakończenia - z jednej strony niespodziewanego, a z drugiej - trudno było oczekiwać czegokolwiek innego. W finale Patrick Ness ostatecznie udowodnił mi, że dla niego granice nie istnieją, że z łatwością potrafi przeskoczyć, a nawet zostawić je kilometry w tyle. Pod pewnymi względami specyficznym, jednak niezaprzeczalnie dobrym piórem, autor oczarowuje od pierwszych stron; niby poetyckim, jednak nie zawierającym wymyślnych metafor ani porównań. Docenienie fabuły zabrało mi już nieco więcej, lecz gdy tylko zdacie sobie sprawę, że opowiadana historia zaczyna wciągać, w rzeczywistości pożarła Was już ona bez reszty. Nie jestem w stanie jednoznacznie określić, czym jest ta książka, ale wiem jedno - tytuł mówi sam za siebie. Bo More Than This to lektura, której nie da się streścić, bo zawsze będzie zawierała w sobie coś ponad to; która będzie Was zwodzić i zasiewać wątpliwości aż do ostatnich stron, a nawet długo po jej zakończeniu. Tak bardzo niejednoznaczna. 

"I don't believe in guardian angels," Regine says seriously. "Just people who are there for you and people who aren't."
"Yes," Tomasz says. "Yes, I agree with this."
"Just people," Seth says, finding he agrees, too.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz