sobota, 26 grudnia 2015

"Za ścianą", Sarah Waters



Umówmy się, fabuła Za ścianą nie należy do najwybitniejszych. Więc jakie kroki podjęła Sarah Waters, aby zwykłą fikcję historyczną przeobrazić w nietuzinkową powieść obyczajowo-społeczną z domieszką kryminału?

Choć wojna zakończyła się kilka lat wcześniej, w roku 1922 wciąż zbiera swoje żniwa. Frances Wray mieszka wraz z matką w eleganckiej, londyńskiej dzielnicy Champion Hill, lecz jednorodzinny dom z ledwością wybrzmiewa echem dawnej świetności. Wojna odebrała dwudziestosześcioletniej już dziewczynie dwóch braci, którzy wkrótce pociągnęli za sobą ojca. Kobiety zostały z pustymi rękoma i ledwo wiążą koniec z końcem. By choć częściowo temu zaradzić decydują się na przyjęcie lokatorów - młodego małżeństwa. Czas spędzany dotąd w zaciszu wypełni skrzypienie podłogi, śmiechy, głosy, muzyka, a szare ściany pierwszego piętra ozdobi feeria barw najróżniejszych kultur. Małe stłuczki z Barberami okażą się nieuniknione, a sama para trudna do zignorowania. A zwłaszcza ona. Lillian obudzi we Frances dawno zagrzebane pragnienie przewrotności oraz pewien rodzaj tęsknoty.

"Składała się z samych krągłości i ciepłych kolorów. Tak pięknie wypełniać własną skórę! Jakby została w nią wlana, na podobieństwo melasy."

Pisarka kształtuje namacalny obraz tamtejszego społeczeństwa, gdzie powracający żołnierze nie mają ani pracy, ani pieniędzy, a ich obecność, żebrzących, chwytających się nisko płatnych zajęć, na stałe wpisała się w krajobraz miejskiej dżungli. Ukazuje zacieranie się granic między klasami, młodych wkraczających lekkim krokiem do nowej ery, starych nadal kurczowo ściskających wiktoriańskie zasady i obyczaje. Kreśli portrety rodzin, które straciły swoje majątki, jednak w przedwojennej Anglii były szanowane i w myśl tej reguły szacunek wciąż im się należy. Jednak przede wszystkim Waters w swojej powieści oddaje głos kobietom starającym się jakoś wcisnąć albo uformować na nowo, dopasowując się do powojennej rzeczywistości. 

Lata 20. stanowią tło dla trudności, z jakimi muszą walczyć kobiety, jak wyglądała ich rola w społeczeństwie, jakie obowiązywały normy i obyczaje. Pojedyncze rozdziały są w rzeczywistości zbiorem najdrobniejszych niuansów, czasami przemykających gdzieś w tle, rzuconych z lekkością, lecz współmiernie oddających dbałość o szczegóły. Autorka z prostotą odzwierciedla ducha epoki, otwiera przed czytelnikami sekrety i rutyny kobiet tamtych czasów, od obowiązującej mody przez maniery na spędzaniu wolnego czasu kończąc. Tym sposobem buduje atmosferę naturalną i rzeczywistą, wprost fenomenalną jako kanwę dla kolejnych wydarzeń.

Sarah Waters przełamuje schematyczność fabuły już samym wątkiem romantycznym, a raczej trójkątem miłosnym. Częściowo wypiera ze swojej powieści dominujący w literaturze cisgender, by dopełnić go wątkiem homoseksualnym. Kobiecość do potęgi entej. Autorka wprowadza motyw zakazanego owocu, tematu tabu - związek między dwoma dziewczynami, jednej świadomej a drugiej dopiero odkrywającej to przedziwne uczucie, za wielu uważane za działanie wbrew naturze. W pierwszej fazie podzielonej na trzy części powieści, Waters poświęca podchodom, pierwszym spojrzeniom, pierwszemu elektryzującemu spojrzeniu. Kreuje przesłodzoną idyllę wypełnioną wielkimi słowami bez pokrycia. Wszystko sprawia wrażenie sztucznego i wyolbrzymionego; pisarka niebezpiecznie przechyla szalę na korzyść mdłego romansu. Dopełnieniem tego kiczu jest mnogość wykrzyknień, zastosowanych albo w celu nieudanej próby naśladownictwa tamtejszego dramatyzmu, albo celowym wyolbrzymieniu nierzeczywistych wydarzeń.

"Mamo", miała na końcu języka. "Serca nam pękają. Co poczniemy, na litość boską?"

Druga kwestia nawet ma sens, bo w chwili, gdy do obyczajówki wskakuje krwawa zbrodnia powieść od razu staje się mroczniejsza, zestawiona z uprzednim wyidealizowaniem na zasadzie kontrastu. Dopiero wtedy, na małe kawałeczki roztrzaskując atmosferę idylli, naprawdę poznajemy bohaterów Za ścianą. Na wierzch wypływają słabości i lęki, przez pęknięcia wysypują się sekrety, tajemniczo urwane wątki tutaj nabierają sensu. Postacie przechodzą metamorfozę, w końcu stają się namacalne, realistyczne. Lekkim piórem Waters kreśli ciężką, upajającą atmosferę, tworząc powieść niebywale klimatyczną. Efekt ten otrzymuje poprzez dbałość o najmniejsze detale, formując przed naszymi oczyma kakofonię dźwięków, feerię barw, wymowność gestów, wagę pojedynczego słowa. 

Choć Wielki Gatsby F. Scott Fitzgeralda czasem akcji odpowiada Za ścianą, koncepty obydwu pozycji różnią się diametralnie. Tam amerykański pisarz ukazuje upadek moralności, przepych w sferach wyższych, natomiast brytyjska autorka stara się oddać zwyczaje klasy średniej, gdzie prości ludzie mieszają się ze zdegradowanymi, dawniej szacownymi, rodzinami. U Waters nie brak tego zbrukanego męskim ego światka, jednak jej celem było wywyższenie roli kobiety, ustawienie jej na piedestale. Naturalnie, w recenzowanej powieści nie ma postaci idealnej, skupienie się na płci pięknej nie wskazuje jednoznacznie na jej idealizację. Wręcz przeciwnie, autorka portretuje całą plejadę - marudnych dziewczynek, buntowniczych nastolatek, odpowiedzialnych bądź frywolnych kobietek, mężatek, samotnych panien, wdów. Na wskroś przenika społeczeństwo, skupiając się na kobiecie, co niebagatelnie zawiera się w jednym z atutów powieści, jako że na tej pozycji można się dokształcić w sprawach, o których historycy raczej nie wspominają.

Gdyby ogołocić Za ścianą ze wszystkiego i pozostawić jedynie fabułę, lektura zniknie między innymi, schematycznymi tytułami. Za nietuzinkowy charakter książki odpowiada nieszablonowy trójkąt miłosny, gdzie w centrum ustawione zostają dwie kobiety, budowa ciężkiej, namacalnej atmosfery, bazując na zakazanym uczuciu, tajnych schadzkach w skradzionych chwilach, obietnicach wypowiadanych szeptem. Dopełnienie stanowi mroczny motyw zbrodni obnażający bohaterów, ukazujący ich od tej nieciekawej, acz prawdziwszej, strony. To wszystko na tle starannie przygotowanej bazy społeczno-obyczajowej, pełnych trudów realiów powojennego Londynu. Przepyszna lektura o nietypowych relacjach, niezdrowej fascynacji, splamionych krwią dywanów i zżerającym poczuciu winy w oczekiwaniu na karę.

"(...) i nagle znalazła się w obcym domu o walących się ścianach. (...) Z chwilą gdy podparła jedną ścianę, druga zaczynała się przechylać; niebawem biegała z pokoju do pokoju, podtrzymując osypujące się stropy i ratując schody, które obracały się w pył. Trwało to w nieskończoność, całą noc, bez chwili przerwy: udaremniała jedną niemożliwą katastrofę za drugą."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz