wtorek, 14 lipca 2015

"Powód, by oddychać", Rebecca Donovan

Tytuł oryginalny: Reason to Breathe
Seria/cykl wydawniczy: Oddechy #1
Wydawnictwo: Feeria Young

Zazwyczaj, nim sięgnę po pozycję z gatunku Young Adult, muszę być w nastroju na coś lekkiego i nieobwiązującego - nie tym razem. Jeszcze nim rozpoczęłam lekturę, spotkałam się z określeniami wstrząsająca czy miażdżąca uczucia; już na wstępie wiedziałam również, że nie będzie to nieskomplikowana młodzieżówka, gdyż jednym z głównych motywów jest przemoc w rodzinie. Czy Powód, by oddychać sprawiło, że i mnie zabrakło tchu?

Najbardziej na świecie Emma chciałaby zniknąć - wtopić się w kąt nieswojego domu, rozpłynąć się między uczniami na korytarzu szkolnym, przybrać kolory szarej rzeczywistości i zmieszać się z krajobrazem. Kiedy ojciec zmarł, matka popadła w alkoholizm i nie mogła dłużej zajmować się własną córką, dlatego dziewczyna trafiła pod opiekę wujostwa. Jej nastoletnie życie to katorga. Emma stara się uczestniczyć w jak największej liczbie zajęć dodatkowych, by jak najpóźniej wrócić do domu - do gniewu ciotki i lęku o własne zdrowie. Myśl o studiach zmusza dziewczynę do wielogodzinnej nauki, a jej jedyną opoką jest Sara, najlepsza przyjaciółka. Co dobrego może wydarzyć się w jej życiu oprócz opuszczenia domu wujostwa? Odpowiedź znajdzie w Evanie Matthewsie, który z uśmiechem na ustach niespodziewanie pojawi się w jej życiu. I nie ma zamiaru się poddać, nim Emma nie wpuści go do swojego świata.

"- Tylko próbuję sobie to wszystko ułożyć.
- Ale co?
- Nas (...)."

Niekoniecznie jest to powieść, która powaliła mnie na kolana, lecz jej największym atutem, a zarazem powodem, dla którego tak trudno oderwać się od lektury, są silne emocje towarzyszące czytelnikowi na każdej stronie. Już w Harrym Potterze przekonaliśmy się, jak okropne może stać się wujostwo, jednak Rebecca Donovan wzbudza skrajne uczucia motywem przemocy psychicznej, ale i fizycznej. Niesprawiedliwość ciotki, Carol, budzi w nas gniew, a bierna postawa wuja, Geroge'a, powoduje irytację. Zdajemy sobie również sprawę z naszej bezsilności, bo mimo, że Emma jest postacią fikcyjną, mamy autentyczną chęć niesienia pomocy i wsparcia. Autorka fenomenalnie oddaje emocje głównej bohaterki, sprawiając, że stają się one naszymi własnymi.

Również wątek miłosny wcale nie jest taki oczywisty. Spotkania z Evanem zawsze podszyte są strachem i niepewnością - obawą, że sekret Emmy się wyda, lękiem przed wciągnięciem chłopaka w swoje zrujnowane życie, trwogą, że w jakiś sposób dowie się o nich Carol. Ta całkiem realna przeszkoda wzbudza rozdarcie, bo z jednej strony wahania dziewczyny są całkiem zrozumiałe, a z drugiej nie sposób nie życzyć jej jak najlepiej. Mamy tu do czynienia z toposem zakazanego uczucia; postacie, jak i czytelnik, doskonale zdają sobie sprawę, że sielanka może w każdej chwili się zakończyć, wraz z przekroczeniem przez Emmę progu domu.

Główna bohaterka, choć niewątpliwie doświadczona przez życie, dźwigająca ogromny bagaż emocjonalny, niekiedy odznaczała się irytującą naiwnością, zwłaszcza w kwestii Evana. On niemalże wprost mówi, że liczy na coś więcej, niż przyjaźń, natomiast gdy Sara wskazuje na wyraźne zauroczenie ze strony chłopaka, ona nagle jest pełna niedowierzania. Jednak nie da się ukryć, że pomimo sekretu Emmy jej relacje z Evanem są naprawdę urocze, a każde pojawienie się chłopka wywołuje uśmiech na twarzy.

"Odbywał się między nami wyrafinowany taniec, w którym stykaliśmy się bez dotykania, bez słów poznawaliśmy nawzajem swoje myśli, czuliśmy to samo bez wyrażania emocji."

Warto pokrótce wspomnieć o samej Sarze. Rzadko, naprawdę rzadko się zdarza, by w literaturze YA, zwłaszcza w tej, w której tak silnie na pierwszy plan wybija się romans, spotkać dobrze wykreowaną przyjaciółkę głównej bohaterki, która wcale nie gra epizodycznej roli (!). Tutaj, wręcz przeciwnie, Sara wyraźnie odznacza się swoją postacią na kartach powieści, a relacje między nastolatkami przypominają siostrzaną miłość. Wiele osób zarzuca dziewczynie bierność, jednak ona dba i troszczy się o Emmę, a brak interwencji z jej strony powodowany jest bezwarunkowym zaufaniem do przyjaciółki, a także wiarą w to, że ona sama wie, co dla niej najlepsze.

Wszystkie te emocje, a także lekkie pióro Donovan, sprawiają, że powieść wciąga i ekscytuje. Uważam jednak, że autorka spokojnie mogłaby darować sobie ostatnie 150 stron, jako że nie wprowadzały niczego nowego. Do lektury wkrada się monotonia, te same schematy imprez i wielokrotnie powielane dialogi w żaden sposób nie kształtują bohaterów, niepotrzebnie zapełniając przestrzeń. Sytuacja Emmy wciąż wzbudza współczucie, lecz emocje słabną wraz z kolejnymi, naciąganymi słowami, a cały motyw przybiera trochę absurdalny wyraz; jakby autorka ciągnęła go na siłę. Żeby nie zakończyć lektury z uczuciem rezygnacji, w finale Donovan zrzuca na czytelnika prawdziwą bombę, która wprowadza w oburzenie, potem stagnację, a w reszcie nieodpartą chęć sięgnięcia po kolejny tom. Autorka z pewnością wie, jak z impaktem zakończyć powieść, dlatego w obliczu takiego zwieńczenia wszelkie pejoratywne uczucia względem rozwleczonych stron nikną w tle.

Mimo sztampowego opisu Powód, by oddychać wybija się tematyką ponad inne powieści YA, czy to trudnym i kontrowersyjnym motywem przemocy w rodzinie, czy też całą gamą sprzecznych emocji, jakie wywołują relacje Emmy oraz Evana. Pozycję czyta się na tyle dobrze, że w trakcie lektury minusy nie zaburzają odbioru powieści, większość z nich dostrzega się dopiero po opanowaniu czytelniczego zastoju. Sam wątek miłosny daje czytelnikowi, ale i bohaterce, dużo radości oraz nadziei, dlatego nie uważam, że ciężka tematyka kładła cień na pozostałe aspekty książki. Rebecca Donovan wrzuca czytelnika w szalony wir uczuć, któremu warto dać się porwać.

"Boję się, że pewnego dnia po prostu wybuchniesz."

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz