wtorek, 23 czerwca 2015

"Talon", Julie Kagawa

Seria/cykl wydawniczy: Talon #1
Wydawnictwo: Mira
Liczba stron: 416

"Ludzie, ograniczeni do stąpania po ziemi, mają szczęście, bo nie wiedzą, co tracą. A ja niestety wiedziałam aż za dobrze."

Smoki to istoty dumne i potężne, pokryte pancernymi łuskami, zionące ogniem, z grzbietami przyozdobionymi ostrymi kolcami. Jednak od stuleci zmuszone są do życia w ukryciu, asymilowania się, często przystosowując swoje formy fizyczne do ludzkich figur. Mimo to wiedzą, że kiedyś powstaną, są przekonane, że życie w mroku stanowi jedynie okres przejściowy, dlatego muszą opiekować się sobą, żyć razem, a przede wszystkim przetrwać. Dlatego też powstał Talon.

Według smoczych standardów Ember Hill jest jedynie pisklakiem, nastoletnią przedstawicielką swojego gatunku, od lat przygotowywaną na życie między ludźmi, w człowieczej formie. Razem z bratem bliźniakiem, Dante, zostają wysłani do słonecznej Kalifornii w ramach szkolenia, za zadanie mając asymilację, a do Talonu powrócą wraz z końcem lata. Jednak pobytowi w Crescent Beach daleko od wyśnionych przez Ember wakacji - Zakon Świętego Jerzego, za wszelką cenę chcący wytropić i zgładzić wszystkie smoki, może czaić się tuż za rogiem; dodatkowo organizacja ma nieco inne poglądy na to, jak rodzeństwo powinno spędzać "czas wolny". Wkrótce może się okazać, że ludzkie słabości okażą się zbyt trudne do pokonania, a rosnące wątpliwości względem Talonu mogą stanąć na drodze powodzenia misji.

"Stał nade mną gigantyczny stwór z na wpół rozłożonymi skrzydłami rzucającymi na ziemię gigantyczny cień. Przedstawiciel prastarego, obcego mi gatunku, o spojrzeniu zimnym i bezlitosnym, pełnym nienawiści. I triumfu."

Julie Kagawa znana jest przede wszystkim z serii o królestwie elfów, zatytułowanej Żelazny tron (recenzja tomu #1, recenzja tomu #2). Jej debiutancki cykl, choć magiczny i intrygujący, nie należy do moich ulubionych, dlatego po Talonie nie oczekiwałam niczego wyjątkowego. Nie ukrywam, że głównym powodem, dla którego bez wahania sięgnęłam po pozycję, był motyw smoków i akurat na nim się nie zawiodłam. Niezwykle plastyczne opisy legendarnych stworzeń, wiarygodnie oddane uczucie stłamszenia w ludzkim ciele czy charakterystyczne dla zwierząt impulsy (respekt dla przewyższających wiekiem, dojrzałych osobników; czyste i nieskomplikowane relacje między przedstawicielami gatunku, tak różne od pełnej zawiłości ludzkiej miłości) odczuwalne tak samo w ludzkiej skorupie jak i w prawdziwej formie - każdy z tych elementów sprawia, że portret mitycznych kreatur staje się pełny, a nawet w pewien sposób realistyczny.

Stojący na ich czele Talon fascynuje czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Autorka, warstwa po warstwie, odkrywa przed nami struktury organizacji, w której wszystko ma swoje miejsce, a pojedyncze jednostki - określone kwalifikacje. Tak wprowadza nas do grup Żmij, tajnych agentów, Kameleonów, w ich eleganckich garniturach na wysokich pozycjach, Heloderm, Bazyliszków czy Nadzorców. Zabrakło mi w tym wszystkich samej genezy instytucji, trochę głębszego wniknięcia w jej konstrukcję, ale może to wynikać z tego, że akcja nie rozgrywała się w siedzibie Talonu i też nie zawsze Ember miała styczność z przedstawicielami swojego gatunku, co wynikało z misji asymilacyjnej.

Podobnie rzecz ma się z Zakonem Świętego Jerzego. Daleko im do fanatyków zamykających się w klasztorach; składają się z oddziałów szturmowych, bojowych i wywiadowczych, świetnie zaznajomionych z bronią i świadomie wykorzystujących dorobek cywilizacyjny przeciwko mitycznym stworom. Tu również zabrakło mi tej genezy, ale czytelnik bliżej poznaje tylko jednego przedstawiciela organizacji, który nieco przybliża nam rozbudowaną strukturę ugrupowania. Narracja prowadzona na zmianę przez Ember, Garreta (członka Zakonu Świętego Jerzego) i Riley'a (bez spoilerów) pozwoliła na głębsze wniknięcie w poszczególne sytuacje. Momentami przerzuty między bohaterami spowalniały akcję, chociażby z powodu, że autorka cofała się kilka chwil wstecz, by następnie przedstawić sytuację okiem innej osoby.

Autorka porusza chyba wszystkie kwestie, których można spodziewać się po młodzieżówce z nutką fantastyki - fenomenalnie kreśli portret smoków, przedstawia rozdarcie głównej bohaterki względem Talonu, organizacji o dwóch obliczach, nie omieszka utworzyć kontr-systemu; z tym wszystkim przeplata się także topos buntu i zakazanego uczucia, oraz motyw trójkąta miłosnego (nie zapowiadało się na to przez większą część powieści, jedna z relacji wyglądała na czysto platoniczną, ale widać pozostały przyzwyczajenia z Żelaznego dworu). Wszystkie te faktory stanowią jedynie połowę sukcesu i gdyby nie ta druga kwestia, z chęcią przyznałabym pozycji o wiele wyższą notę. Chodzi mianowicie o styl i język.

Nie wiem, w jaką grupę docelową mierzyła Kagawa, ale poziom wypowiedzi bohaterów, nadarzające się bezcelowe dialogi i bezustanne analizowanie, tłumaczenie każdego posunięcia, jak małemu dziecku, wskazywały, jakoby była to powieść dla o wiele młodszych czytelników. Gdyby autorka dostawała mandaty za nadmierne używanie zdań synonimicznych, za Talon uzyskałaby ich co najmniej kilkaset. Nie żartuję, od nieustannie powtarzającego się spójnika czyli o mało co mi głowa nie eksplodowała. Nienaturalny szyk zdań, liczne powtórzenia czy brak bogactwa językowego dodatkowo psuły lekturę, nie wspominając już o naiwności głównej bohaterki i ustawicznym ignorowaniu wyraźnych wskazówek albo podejrzanych zachowań.

Powieść z ogromnym potencjałem, z ciekawym konceptem smoków przybierających ludzkie postacie (zbliżonym do idei Dziedziczki smoka Lici Troisi) i intrygującą strukturą organizacji. Czyta się całkiem szybko, jednak niekiedy aż trudno ignorować błędy stylistyczne; powiedziałabym, że wynika to z braku warsztatu pisarskiego, lecz w Żelaznym dworze, opublikowanym niemal 5 lat temu, pióro Kagawy jest na wyższym poziomie. Jeśli przymknąć oko na styl, otrzymujemy naprawdę dobrą, wciągającą lekturę dla młodzieży, może bardziej w przedziale 13-15 lat, która przypomina, że legendy o smokach wciąż są żywe i wciąż równie fascynujące.

"Ja jestem tylko jedną łuską na ciele Talonu. Przetrwamy, tak jak zawsze, a nawet będziemy coraz silniejsi, bo wasza rasa niszczy się sama. Już niebawem nadejdzie ten dzień, kiedy ty i cały twój gatunek padniecie przed nami na kolana!"

Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz