niedziela, 12 kwietnia 2015

"Milion słońc", Beth Revis

Tytuł oryginalny: A Million Suns
Seria/cykl wydawniczy: W otchłani #2
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 376
Moja ocena: 5/10

Odkąd miałam okazję czytać pierwszy tom serii, minęły prawie trzy lata. Nie wpłynęło to w żaden sposób negatywnie na lekturę - moje wspomnienia dotyczące W otchłani miały raczej pozytywny wydźwięk. Jeśli miałam jakieś luki w pamięci, autorka szybko je zapełniła w stosunkowo zwięzły, ale jakże satysfakcjonujący sposób. Początek zapowiadał się idealnie, ale gdzieś po drodze zabrakło mi jednego, bardzo ważnego elementu - emocji.

"Błogosławiony" to statek międzygalaktyczny, mieszczący na pokładzie ponad dwa tysiące osób zmierzających ku nowej przyszłości, Centauri-Ziemi. Jednak i on, w swojej strukturze, posiada jeszcze wiele tajemnic, o którym Starszemu i Amy nawet się nie śniło. Nie tylko utajone usterki będą miały wpływ na powodzenie i niepowodzenie misji kolonizacyjnej - po wycofaniu kontrolującego społeczeństwo fidusa, w ludzkich sercach zapłonie ogień buntu. Ktoś ponownie zabija niewinnych obywateli statku, podjudzając tym rewolucjonistów. Czy Starszy, który teraz stanął na czele "Błogosławionego", będzie w stanie poprowadzić misję do samego końca? Czy Amy odkryje tajemnicę za którą ginęli ludzie, tak skrzętnie skrywaną od czasów Plagi?

Intrygi oraz teorie spiskowe to charakterystyczna cecha powieści Beth Revis - każda sprawa okazuje się mieć drugie dno, każde kłamstwo i utajone informacja rodzą kolejne. Z zagadek ukrytych na kartach Miliona słońc stworzył się wcale pokaźny stos i jest on, tak na dobrą sprawę, jedyną siłą napędzającą książkę. Nie mamy pędzącego na łeb na szyję tempa akcji a piętrzące się pytania, rewelacje, które tylko wzmagają zainteresowanie czytelnika; to jest dobre. Z drugiej jednak strony w którymś momencie wpadłam w pewien rodzaj monotonii, a zakończenie, które zapewne miało być szokujące, nie wywarło na mnie wielkiego wrażenia.

Fakty na temat rzeczywistego stanu "Błogosławionego" i jego misji zatajone przez załogę oraz seria tajemniczych morderstw (tyle że teraz nie miały miejsca na poziomie kriogenicznym, a Żywiciela). Brzmi znajomo? Właśnie, niemalże to samo rozgrywało się podczas W otchłani. Trochę głupio, żeby autorka przecierała wytyczone wcześniej przez siebie szlaki.

Nie umiałam się także utożsamić z bohaterami, a tym bardziej ich zrozumieć. W zupełności nie potrafię rozszyfrować postaci Amy. Nie umiem powiedzieć, co nią kieruje, gdy podejmuje niektóre decyzje, a towarzyszące jej emocje wydają się sztuczne - jakby autorka po prostu wepchnęła je do gardła dziewczyny, kazała przełknąć i owinęła w woalkę ślicznych, kwiecistych słów. Beth Revis niezaprzeczalnie posiada znakomity warsztat pisarski od strony czysto technicznej, także tłumaczenie okazało się strzałem w dziesiątkę. Szkoda, że te piękne zdania zostały zmarnowane na nieprawdziwe uczucia.

Starszy jest dla mnie jakimś chodzącym paradoksem i powodem mojej nieustającej frustracji - z jednej strony bycie liderem ma zakodowane w genach, jednak w rzeczywistości nie potrafi odnaleźć się w roli przywódcy. W końcu ta umiejętność jest warunkowana genetycznie czy nie? Irytowały mnie również momenty, gdy stawał się popychadłem dla innych ludzi, gdy dawał sobą pomiatać stojąc najwyżej w hierarchii załogi.

Milion słońc czyta się przyjemnie, ale nic ponadto. Nie znalazłam bohaterów, których mogłabym polubić, czy których losy by mnie przejęły. Słowa przyprószone gwiezdnym pyłem może i stanowią niezaprzeczalny walor powieści, ale nie w takim stopniu, w jakim potrafiła to zrobić Tahereh Mafi w Dotyku Julii - tak omamić czytelnika językiem, że w zupełności nie zwraca uwagi na brak konkretnej fabuły. Nawet nie chodzi o to, że lektura była nudna, bo to nieprawda; trochę wątku kryminalnego zawsze wzbudzi moją ciekawość i zachęci do czytania. Również sposób narracji, na zmianę prowadzony z perspektywy Starszego i Amy, wzbogaca powieść w dynamizm. Zabrakło mi czegoś większego, czegoś, co sprawiłoby, że pozycja wyszłaby poza ramy i stała się czymś niezwykłym, wartym zapamiętania. A tak zapisuje się w mojej pamięci jako klasyczny tom drugi - wypełniacz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz