piątek, 3 kwietnia 2015

"Beta", Rachel Cohn

Tytuł oryginalny: Beta
Seria/cykl wydawniczy: Annex #1
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 316
Data wydania: 16 października 2012
Data wydania w Polsce: 23 października 2013
Moja ocena: 7/10

Siedzę na lekcji biologii z otwartą Betą na stoliku. Kolega nachyla się w moją stronę. "Co czytasz?", pyta. Pokazuję mu okładkę, opowiadam o książce, po czym dodaję: "Chociaż ten wątek romantyczny jest całkowicie niepotrzebny". Patrzy na mnie ze zdziwieniem i oznajmia, że jestem pierwszą znaną mu dziewczyną, która coś takiego powiedziała. Po prostu nie widzę powodu, żeby całkowitą uwagę poświęcić jedynie temu aspektowi, gdy tematyka powieści wykracza ponad niego.

Dominium jest rajem na Ziemi. Oddalona mile od brzegów Kontynentu wyspa zagospodarowana i ulepszona tak, by osoby na niej przebywające nie odczuwały żadnych trosk ani lęków. Wyjątkowe, jedwabiste powietrze, fale ujarzmione do delikatnych muśnięć piasków i... klony. Jednym z nich jest Elizja, beta-nastolatka, stworzona, tak jak pozostali, by służyć zamożnym rodzinom, nieposiadająca uczuć, odporna na zniewalający wpływ Dominium. Czysto teoretycznie. Już wkrótce przekona się, że nie każde klonowanie przebiegło stuprocentowo poprawnie, a ona zacznie odczuwać rzeczy, których nie ma prawa doświadczać. Ten sekret może ją kosztować życie.

Elizja posiada wiedzę dotyczącą jedynie podstawowych rzeczy, prostych czynności, a wielu rzeczy musi się jeszcze nauczyć, bądź doświadczyć. Dlatego czytanie Bety było jak przeżywanie wszystkiego jeszcze raz - smaku nowych słów na końcu języka, zniewalającego aromatu czekolady, łaskoczącego uczucia zauroczenia w brzuchu. Takiego efektu nie udałoby się osiągnąć bez bogactwa językowego, którego autorce można tylko pozazdrościć. Cohn sprawiła, że na pozór prozaiczne czynności nabrały większego znaczenia, zabarwione zniewalającą magią poznawania i eksplorowania.  Bardzo ciekawym zabiegiem okazały się także krótkie, słownikowe definicje poznawanych przez Elizję słów, zamieszczane od czasu do czasu.

Nie jest to powieść skupiająca się na tempie akcji. Składa się na nią seria wydarzeń, dzięki którym Elizja poznaje siebie, smakuje nowych doznań, budzą się w niej wcześniej nieznane emocje. Świat wykreowany przez Rachel Cohn jest zbudowany na tajemnicach, które tylko czekają na to, aby ktoś je odkrył. Moje zainteresowanie budowały kolejne niewiadome, zagadki, których rozwiązań mogę oczekiwać dopiero po kolejnym tomie. Fabuła zawiera elementy, które kojarzyły mi się miedzy innymi z powieścią Stephenie Mayer, Intruz, aczkolwiek wraz z zagłębianiem się w lekturę przeszkadzały mi one coraz mniej.

Wreszcie, ten słynny wątek miłosny, który, moim zdaniem, został wciśnięty na siłę. Mam nawet wrażenie, że Elizja była zakochana w samej idei swojego ukochanego, który w rzeczywistości nie podzielał połowy z jej racji. Nie wiem, co związek pomiędzy główną bohaterką a jej wybrankiem wniósł do powieści - może chodziło o wypełnienie czymś miejsca, obdarowanie beta-nastolatki wyższym celem, sama nie wiem. Elizja i bez pomocy chłopaka była ciekawą postacią, pełną zagadek i płomienia tuż pod skórą.

Beta to walka o wolność, własne prawa i przekonania, droga do buntu, rewolucji. Może i nie jest artystycznym oryginałem, ale wciąż jest to bardzo dobra pozycja. Czyta się ją niezwykle szybko, zachwyca stylem i językiem (chylę czoła tłumaczowi). Żałuję, że wątek romantyczny został tak tragicznie poprowadzony, a przede wszystkim, że wogóle został wprowadzony. Książka urwała się w najciekawszym momencie (dlaczego?!), więc rozważam lekturę tomu drugiego. Tymczasem polecam Wam Betę, bo uważam, że była to jak najbardziej udana przygoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz