sobota, 5 stycznia 2013

"Crescendo", Becca Fitzpatrick

Tytuł: Crescendo
Tytuł oryginału: Crescendo
Autorka: Becca Fitzpatrick
Seria/Tom: Szeptem/ Tom 2
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 400

„Czasami trzeba dopuścić zło, by mogło się to ostatecznie obrócić w dobro.”

 Patch i Nora są już razem od dwóch miesięcy. Wydawać by się mogło, że nic nie stoi na przeszkodzie ich uczuciu po tym, co przeszli.

Chłopak wie, że archaniołowie obserwują każdy jego krok, a miłość do Nory jest czymś zakazanym., więc musi mieć się na baczności. Dziewczyna jednak pragnie deklamacji, potwierdzenia, że ich uczucia są prawdziwe, tym samym zaczynając coraz bardziej wątpić w relacje pomiędzy nimi. Do tego do miasta wprowadza się Scott, kumpel z dzieciństwa Nory. Wydawać by się także mogło, że takie małe miasteczko jak Coldwater nie skrywa już więcej tajemnic. A jednak. Dziewczyna nie wie już, komu może ufać. Czy Nora w końcu odkryje, kto tak naprawdę stoi za zabójstwem jej ojca? Jak potoczą się sprawy z Patchem? I, co najważniejsze, czy może mieć pewność, że ludzie, którym dotychczas najbardziej ufała, przez cały czas jej nie okłamywali?

Kiedyś czytałam recenzję Szeptem, w której recenzentka dostrzegła mnóstwo podobieństw pomiędzy tą powieścią, a dziełem autorstwa Stephenie Meyer, Zmierzch. Szczerze mówiąc, wtedy kompletnie nie zwróciłam na two uwagi, jednak tutaj podobieństwa aż same rzucają się w oczy. Po pierwsze druga część każdej serii jest o rozstaniu, poważnych problemach w związku. Następnie, nagle główna bohaterka odnawia kontakty z przyjacielem z dzieciństwa. Tam był to Jacob, tutaj jest Scott. Wypatrzyłam jeszcze kilka podobieństw, jednak nie chciałabym poświęcić całej recenzji również Zmierzchowi, a także nie chciałabym "spoilerować" osobom, które jeszcze powieści nie przeczytały. W każdym bądź razie nie wiem, czy autorka zrobiła to celowo, czy był to też "zbieg okoliczności", ale Crescendo zdecydowanie zbytnio zaczyna kojarzyć się z sagą Stephenie Meyer.

Postacie, zamiast dorastać, wyjątkowo cofnęły się w rozwoju. Nora nie jest już tą samą, stanowczą i sarkastyczną, dziewczyną, którą tak polubiłam w pierwszej części. Mamy tutaj do czynienia z lekkomyślną, nieco dziecinną bohaterką, której niektóre zachowania były nad wyraz niedopracowane. Patcha także poznajemy z nieco innej strony, jest tutaj jeszcze bardziej tajemniczy, raz troskliwy i ciepły, a zaraz później oschły i wręcz przerażający. Jedynym jasnym punktem była tutaj Vee, której wspaniałe poczucie humoru potrafiło mnie ubawić do łez, a także znacznie poprawić wartość rozdziału. O ile w pierwszej części moją ulubioną bohaterką żeńską była Nora, po Crescendo bez wahania mogę powiedzieć, że jest to Vee.

Czytając miałam wrażenie, jakby autorka chciała podstawiać głównej bohaterce kłody pod nogi, jednak te kłopoty sprawiały wrażenie wstawionych na siłę, specjalnie nie mających związku z całą sytuacją, infantylnych. Miałam także takie odczucie, że pani Becca zapominała o niektórych przedstawionych przez nią w książce wątkach, które były w jakiś sposób znaczące, jednak później się już do nich nie odwoływała. Niektóre wydarzenia są tutaj jakby wepchnięte na siłę, co tylko zniszczyło magię całej powieści.

Pomimo tych wszystkich minusów, Crescendo czytało się zadziwiająco szybko. Szczerze mówiąc, wręcz nie potrafiłam się od niej oderwać. Całość doprawiona dreszczykiem emocji oraz szczyptą humoru sprawiała znakomite wrażenie. Fabuła książki była prosta, jednak nie przeszkodziło mi to w zachwycaniu się powieścią, czy też nie umniejszyło jej wartości. Na każdej stronie kryło się mnóstwo tajemnic, których Czytelnik wprost nie mógł doczekać się rozwiązania. Crescendo po prostu nie dało się czytać ani powoli, ani spokojnie. Dreszczyk emocji skutecznie nie pozwalał mi odłożyć książki na bok.

Wiem, że można się nieco zrazić tymi wszystkimi minusami, jednak nie warto spisywać tej pozycji na straty. Moim zdaniem pierwszy tom był o niebo lepszy, ten wydawał się trochę prosty i szablonowy, ale mam nadzieję, że Cisza przywróci dobry status całej serii. Część druga to kluczowy tom sagi, gdyż poznajemy odpowiedź na wiele nowych i starych pytań, a zakończenie wprost prosi się o natychmiastowe wyruszenie do księgarni po następną część. Jeśli zaczęliście serię, to nie warto chyba przerwać na pierwszej części, więcej zachęcam do lektury Crescendo. A tym, którzy jeszcze nie przeczytali Szeptem, gorąco polecam zapoznanie się z serią!

11 komentarzy:

  1. Słyszałam dużo dobrego o sadze "Szeptem", ale jakoś fantastyka mnie nie przekonuję. Jeszcze zobaczę, przemyślę lekturę tej pozycji ;)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam całą serię "Szeptem". Przy pisaniu recenzji trudno było mi dopatrzyć się jakichkolwiek minusów ^^

    Zapraszam na konkurs!
    Do wygrania hit ostatnich tygodni: książka "Ostatnia spowiedź" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chętnie sprawdzę sobie Szeptem, bo wiele osób polecało tę serię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam pierwszy tom i nie powiem zrobił na mnie pozytywne wrażenie,szkoda, ze twoja recenzja nie napawa optymizmem

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka wydaje się ciekawa, chętnie bym ją przeczytała :) Świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cała tetralogia za mną i miło ją wspominam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojć, to kolejna seria, którą mam dopiero w planach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Słyszałam wiele różnych opinii na temat tej serii. Chciałabym zapoznać się z nią osobiście.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak na razie nie jestem przekonana do tej serii... Może kiedyś po nią sięgnę, ale nie wiem kiedy to nastąpi, ponieważ mam na półce zbyt wiele ciekawszych książek.

    OdpowiedzUsuń
  10. Całą serię już mam za sobą.
    Szkoda tylko, ze wszystkie nagle mi się zlały w jedną całość. Wszystkie okazały się na samym końcu bardzo do siebie podobne.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam te dwie części. Mimo, że nie zachwyciły mnie, to też przeczytałam je bardzo szybko.
    A.

    OdpowiedzUsuń