środa, 18 marca 2015

"Lek na śmierć", James Dashner

Tytuł oryginalny: The Death Cure
Seria/cykl wydawniczy: Więzień labiryntu #3
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Ilość stron: 388
Data wydania: 11 października 2011
Data wydania w Polsce: 5 lutego 2014
Moja ocena: 6/10

Od tomu kończącego serię zawsze oczekuję czegoś spektakularnego, czegoś, co zapadnie mi w pamięć, tak jak bitwa o Nowy Jork z Ostatniego Olimpijczyka, czy szokujące zakończenie cyklu o Tris Prior, albo łamiący serce epilog Mechanicznej Księżniczki. Czy Lek na śmierć okazała się lekturą ponadprzeciętną, lekturą, której nie będę w stanie zapomnieć?

Po wszystkich próbach, na które Thomas został wysłany przez DRESZCZ, chłopak nauczył się jednej rzeczy - nigdy nie ufać tej organizacji. Budząc się w białym pokoju, nastolatek przygotowuje się na najgorsze. Nie spodziewa się jednak oferty, którą wystosują "opiekunowie" Streferów; jest nią zwrot wspomnień. Prawda jest na wyciągnięcie ręki. Czy Thomas odważy się po nią sięgnąć?

Seria Więzień Labiryntu jest jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek czytałam. Intrygująca, trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, porywająca. Powieść wieńcząca trylogię Jamesa Dashnera zapowiadała się naprawdę obiecująco. Nie zabrakło charakterystycznych dla tego autora krótkich, treściwych rozdziałów, zakończonych w kluczowym momencie, po którym wprost nie można było powstrzymać się od czytania dalej. Na czytelnika spada lawina rewelacji, jesteśmy przytłoczeni obrotem spraw. Oczywiście, Dashner robi to w bardzo umiejętny sposób, tak, że grad informacji podsyca tylko naszą ciekawość.

Nie będę kłamać, od Leku na śmierć oczekiwałam wielkiego wybuchu, czegoś, co powali mnie na kolana, zszokuje. Bo dotąd tak właśnie oddziaływała na mnie ta trylogia. Oczywiście, dużo się działo, ale w połowie książki czytelnik zaczyna odczuwać spadające tempo akcji. Wydarzenia rozgrywające się na kartach powieści były interesujące, ale nie aż tak, bym bez reszty zatraciła się w opowiadanej historii. W trzecim tomie nie brakuje akcji, ale nie potrafiłam doszukać się płomienia, który cechował poprzednie części.

Również bohaterowie na tym ucierpieli. Miałam wrażenie, że decyzje Thomasa są irracjonalne, niewiele z podejmowanych przez niego kroków cokolwiek mówiło mi o jego charakterze. Cechowała go zmienność w podstawowych i najważniejszych rezolucjach. Bardzo mało było tu innych bohaterów, odrobina Minho, od czasu do czasu Newt, nie wspominając już o pozostałych postaciach, które na wcześniejszych etapach odgrywały kluczowe role, a tu zostały nadmienione jedynie od czasu do czasu.

Źle się czuję, stawiając tak niską ocenę powieści Dashnera, ale trzeba to przyznać: Więźniem labiryntu i Próbami ognia postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko, może i za wysoko. Pod żadnym względem Lek na śmierć nie jest powieścią złą - bardzo szybko i łatwo się ją czyta, rozdziały są wypełnione akcją. Tylko ja oczekiwałam już czegoś więcej po tym autorze. I może od epilogu nie dostałam wielkiego boom, ale nie zmienia to faktu, że był wstrząsający, jedynie pod innymi względami.

Choć nie mogę powiedzieć, że zakończeniem trylogii jestem zachwycona, to i tak polecam Wam serię jako całość, bo będzie to jedna z najbardziej fascynujących przygód, jakich będziecie świadkiem. Mówię to z czystym sercem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz