środa, 25 marca 2015

"Królestwa Nashiry. Marzenie Talithy", Licia Troisi

Tytuł oryginału: I Regni di Nashira. Il sogno di Talitha
Seria/cykl wydawniczy: Królestwa Nashiry #1
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Ilość stron: 408
Moja ocena: 5/10

Licia Troisi jest jedną z najbardziej cenionych przeze mnie autorek. Zawsze mogę na nią liczyć, jeśli chodzi o kreację głównej bohaterki, wojowniczej i umiejącej posługiwać się orężem, zabójczej. Zachwyca detalami, którymi obdarza samodzielnie wykreowany świat, stworzony z niczego, od podstaw. Z łatwością można stwierdzić, że po Marzeniach Talithy oczekiwałam samych dobrych rzeczy. Szkoda, bo trochę się przeliczyłam.

Nashira to świat o dwóch słońcach, gdzie jedynym źródłem powietrza są olbrzymie drzewa zwane Talarethami, będące w stanie okryć całe miasto swoimi gałęziami. Zasilają je Powietrzne Kamienie, nad którymi piecze sprawuje duchowieństwo.

Talitha jest młodszą z sióstr hrabiego z Królestwa Lata, dlatego to jej siostrze przydało wstąpienie do klasztoru. Dziewczyna ma marzenie zostać wojowniczką i wstąpić do Gwardii. Cały jej świat legnie w gruzach, gdy choroba doprowadzi do śmierci Lebithy, a sama Talitha będzie zmuszona zostać zakonnicą, zamiast siostry. Jednak w klasztorze na szczycie Talarethu odkryje straszliwy sekret, skrzętnie ukryty przez Lebithę. Sekret, który może zmienić losy całej Nashiry.

Choć nie jest to już Świat Wynurzony, kreacja nowej rzeczywistości pod żadnym względem mu nie ujmuje. Autorka zajęła się wszystkim - geograficznym położeniem krain i królestw (na okładkach po wewnętrznej stronie można nawet znaleźć mapy), religią, kultem, całym stanem duchowieństwa i hierarchią (nie tylko tam, ale i w stanach świeckich). Czytelnik odnosi wrażenie, jakby Nashira była alternatywną rzeczywistością dla naszych czasów średniowiecza. 

Zobrazowanie wykreowanego samodzielnie świata w całości jest bardzo trudne, bo należy uważać na cienką linię oddzielającą potrzebne informacje od morza zbytecznych detali. Niestety, w powieści Troisi szala przechyla się na tę drugą stronę. Wiele stron zajmują same opisy, dialogi, które raczej można by pominąć, a wszystko po to, by czytelnik ujrzał wszystko w pełnej krasie. W pewnym momencie lektura zaczyna nużyć, a charakterystyka krain oraz architektury przestaje być ciekawa. Niewiele znalazło się momentów prawdziwej akcji, podczas której z zapartym tchem śledziłam poczynania bohaterów.

Samych postaci niby jest dużo, ale bliżej poznajemy jedynie Talithę oraz jej służącego, Saipha. Po pierwszym tomie nawet nie jestem w stanie stwierdzić, czy czuję cokolwiek do tych bohaterów, czy są jedynie papierowymi tworami bez wyrazu. Troisi zgubiła się raczej w detalach czysto opisowych, na czym ucierpiały postacie.

Żałuję, że początek przygody z nową serią włoskiej autorki wypadł tak słabo w porównaniu z cyklami o Świecie Wynurzonym. Trosi bardzo wyraźnie skupia się tu na stanie duchowieństwa, szczegółach na temat działalności sióstr na szczytach życiodajnych Talarethów i na wędrówce Talithy. Niestety, nie odnalazłam w tym motywu dla siebie. Mam nadzieję, że kolejny tom będzie obfitował w o wiele więcej elementów akcji i może trochę mniej opisów. Na tę chwilę Królestwa Nashiry polecam fanom Lici Troisi, ale także wielbicielom powieści fantasy. Może Wy odnajdziecie w niej nieco więcej magii niż ja.

PS. Przypominam o drobnej ankiecie :-)

1 komentarz:

  1. Nigdy nie słyszałam o tej serii. Brzmi ciekawie, ale nie aż tak bym o nią zabiegała. :)

    OdpowiedzUsuń