poniedziałek, 26 stycznia 2015

"Piąta fala. Bezkresne morze", Rick Yancey

Tytuł oryginału: The Infinite Sea
Seria/cykl wydawniczy: Piąta fala #2
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 412
Moja ocena: 8/10

"(...) i moje ciało jako jego glina. Ale nie mój duch. Nie dusza. One pozostaną niezdobyte. Niezniszczone. Nienaruszone."

Z reguły nie przepadam za drugimi tomami trylogii. Zazwyczaj są przyjemnymi, aczkolwiek zbędnymi wypełniaczami, czymś, co mogłoby zostać wciśnięte w część otwierającą i zamykającą serię. A jednak Bezkresne morze odebrałam jako powieść niesamowitą, wyjątkową, a przede wszystkim niezwykle zaskakującą i wstrząsającą. To właśnie do niej należy poszukiwanie odpowiedzi na powód ataków, na pierwszą, drugą, piątą falę, na istnienie przybyszów z gwiazd.

Drugi tom Piątej fali rozpoczyna błahy, w porównaniu z późniejszymi wątkami, powód - samotna wyprawa Ringer w celu znalezienia bezpiecznej kryjówki, w której ona, Cassie, Ben i reszta dzieciaków będą mogli przeczekać zimę. Na rozwój akcji nie musimy czekać długo. Już po kilku rozdziałach szokujące wydarzenia następują zaraz po sobie, słowa potykają się o siebie nawzajem, a dla Czytelnika nie ma już wyjścia - bez reszty zostaje wciągnięty w okrutny świat, w którym liczy się chłodna kalkulacja i zachowanie zimnej krwi. Autor nie szczędzi przykrych szczegółów, znajdujemy się w samym środku krainy ogarniętej przez śmierć i obłęd. A jednak w miejscu, w którym nie można nikomu ufać nadal istnieją okruchy światła, miłości i przyjaźni, moc poświęcenia i odwagi.

Bezkresne morze jest wniknięciem do umysłów postaci, w znakomitej części bardziej powieść psychologiczna, w której coraz lepiej poznajemy bohaterów. Nie mogę mówić o diametralnych zmianach, Yancey decyduje się raczej na postawienie postaci w sytuacjach, w których Czytelnik będzie mógł dokonać wnikliwszej charakterystyki. To, co miało być o bohaterach powiedziane, zostało zawarte w pierwszym tomie. Kontynuacja zdecydowanie należy do Ringer, co było dla mnie ogromnym plusem, gdyż bardzo polubiłam ją w poprzedniej części.

To wstrząsająca powieść, w której każda ze stron jest niesamowicie dopracowana (czasami miałam wrażenie, że nawet zbyt dopracowana), raj dla osób uwielbiających zaznaczać cytaty; mój egzemplarz został cały oflagowany zielonymi karteczkami. Bezkresne morze pozostawia we mnie uczucie podziwu dla geniuszu Yancey'a, głównie w kwestiach, gdzie posługiwał się doskonale przemyślanymi zagadkami, mającymi naprowadzić Czytelników, jak i samych bohaterów, na odpowiedni trop. Jest to lektura, którą czyta się z niezwykłą uwagą, by nie przegapić ani jednego szczegółu, by zapamiętać ich jak najwięcej. Lektura, która zapiera dech w piersi nie tylko treścią, ale i formą. Lektura, którą mogłabym polecić każdemu.

"To ja jestem ludzkością.
Czołgał się.
To ja jestem ludzkością.
Upadł.
To ja jestem ludzkością.
Wstał."

1 komentarz:

  1. Na koniec dodałaś piękny cytat, więc jestem pewna, że ostatni akapit to sama prawda. ;) Ja muszę zapoznać się z kontynuacją, bo pierwsza część zawładnęła moim sercem.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń