Tytuł oryginału: The Infinite Sea
Seria/cykl wydawniczy: Piąta fala #2
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 412
Moja ocena: 8/10
"(...) i moje ciało jako jego glina. Ale nie mój duch. Nie dusza. One pozostaną niezdobyte. Niezniszczone. Nienaruszone."
Z reguły nie przepadam za drugimi tomami trylogii. Zazwyczaj są przyjemnymi, aczkolwiek zbędnymi wypełniaczami, czymś, co mogłoby zostać wciśnięte w część otwierającą i zamykającą serię. A jednak Bezkresne morze odebrałam jako powieść niesamowitą, wyjątkową, a przede wszystkim niezwykle zaskakującą i wstrząsającą. To właśnie do niej należy poszukiwanie odpowiedzi na powód ataków, na pierwszą, drugą, piątą falę, na istnienie przybyszów z gwiazd.
Drugi tom Piątej fali rozpoczyna błahy, w porównaniu z późniejszymi wątkami, powód - samotna wyprawa Ringer w celu znalezienia bezpiecznej kryjówki, w której ona, Cassie, Ben i reszta dzieciaków będą mogli przeczekać zimę. Na rozwój akcji nie musimy czekać długo. Już po kilku rozdziałach szokujące wydarzenia następują zaraz po sobie, słowa potykają się o siebie nawzajem, a dla Czytelnika nie ma już wyjścia - bez reszty zostaje wciągnięty w okrutny świat, w którym liczy się chłodna kalkulacja i zachowanie zimnej krwi. Autor nie szczędzi przykrych szczegółów, znajdujemy się w samym środku krainy ogarniętej przez śmierć i obłęd. A jednak w miejscu, w którym nie można nikomu ufać nadal istnieją okruchy światła, miłości i przyjaźni, moc poświęcenia i odwagi.
Bezkresne morze jest wniknięciem do umysłów postaci, w znakomitej części bardziej powieść psychologiczna, w której coraz lepiej poznajemy bohaterów. Nie mogę mówić o diametralnych zmianach, Yancey decyduje się raczej na postawienie postaci w sytuacjach, w których Czytelnik będzie mógł dokonać wnikliwszej charakterystyki. To, co miało być o bohaterach powiedziane, zostało zawarte w pierwszym tomie. Kontynuacja zdecydowanie należy do Ringer, co było dla mnie ogromnym plusem, gdyż bardzo polubiłam ją w poprzedniej części.
To wstrząsająca powieść, w której każda ze stron jest niesamowicie dopracowana (czasami miałam wrażenie, że nawet zbyt dopracowana), raj dla osób uwielbiających zaznaczać cytaty; mój egzemplarz został cały oflagowany zielonymi karteczkami. Bezkresne morze pozostawia we mnie uczucie podziwu dla geniuszu Yancey'a, głównie w kwestiach, gdzie posługiwał się doskonale przemyślanymi zagadkami, mającymi naprowadzić Czytelników, jak i samych bohaterów, na odpowiedni trop. Jest to lektura, którą czyta się z niezwykłą uwagą, by nie przegapić ani jednego szczegółu, by zapamiętać ich jak najwięcej. Lektura, która zapiera dech w piersi nie tylko treścią, ale i formą. Lektura, którą mogłabym polecić każdemu.
"To ja jestem ludzkością.
Czołgał się.
To ja jestem ludzkością.
Upadł.
To ja jestem ludzkością.
Wstał."
Na koniec dodałaś piękny cytat, więc jestem pewna, że ostatni akapit to sama prawda. ;) Ja muszę zapoznać się z kontynuacją, bo pierwsza część zawładnęła moim sercem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.