czwartek, 8 listopada 2012

28. "Więzień labiryntu", James Dashner

Tytuł: Więzień labiryntu
Tytuł oryginału: The Maze Runner
Autor: James Dashner
Seria/Tom: Więzień labiryntu/ Tom 1
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Ilość stron: 400

"Nic już nie będzie takie jak kiedyś."

Głównym bohaterem powieści Jamesa Dashnera jest szesnastoletni Thomas, którego pamięć została wymazana, a jedyną rzeczą, której jest pewien, jest jego własne imię. Budzi się w metalowym pudle, które wywozi go do Strefy - miejsca, otoczonego ze wszystkich stron grubymi kamiennymi murami. Trafia w sam środek Labiryntu. Spotyka tam nastolatków, chłopaków w swoim wieku, którzy znaleźli się w tamtym miejscu tak samo jak on, za jedyny pewnik mając swoje imię. Jedynym celem Streferów jest przeżycie i odnalezienie wyjścia z koszmarnego Labiryntu. Już od samego początku Thomas odczuwa nieprzemożną chęć zostania Zwiadowcą - osobą, codzienne wybiegająca z bezpiecznej Strefy wprost w nieprzewidywalne i odpychające mury, szukając drogi ucieczki. Wbrew pozorom jest to niebezpieczne zadanie, jednak chłopak chce się go podjąć.

Następnego dnia w tym samym pudle, które przywiozło Tommiego, zostaje dostarczona pierwsza w historii dziewczyna. Tajemnicza nieznajoma dostarcza wiadomość, a Streferzy wiedzą, że nic już nie będzie takie samo. Zaczyna się prawdziwa walka o przetrwanie.

Przyznam szczerze, chociaż wstyd mi jest to robić, że nie zaczęłam przygody z Więźniem Labiryntu dosyć dobrze. Od pierwszych stron książka wydawała mi się nudna, źle napisana, a każdy najmniejszy błąd doprowadzał mnie do szału. Jednak zapewne był to wynik mojego nienajlepszego humoru, więc nie jestem w stanie powiedzieć, jaki był początek. Na pewno większość z Was zareaguje na niego o wiele lepiej, niż ja, jednak w razie czego nie zrażajcie się początkiem, gdyż może ominąć Was jednak z najpiękniejszych i najbardziej ekscytujących przygód Waszego życia.

Z początku neologizmy wplecione w język Streferów nie za bardzo przypadły mi do gustu, gdyż zupełnie nie mogłam się w nich odnaleźć. Później jednak zaczęłam czytać uważniej i doszłam do wniosku, że stworzenie zupełnie nowych słów było świetnym zabiegiem. Powieść przybrała na oryginalności, chociaż niektóre z neologizmów nie są szczególnie wyszukane i nie jestem pewna, czy aż tak źle brzmiałyby również po angielsku, to jestem nimi zachwycona. Dodatkowo urzekły mnie te wszystkie zupełnie nowe nazwy, takie jak: Strefa, Streferzy, Budlożercy, Stwórcy, Zwiadowcy czy Żukolce. Genialny pomysł, który tylko obrazuje, jak dobrze dopracowany jest pomysł z Labiryntem.

Autor pisze lekkim i przystępnym językiem, nie specjalnie zawiłym, lecz zrozumiałym dla Czytelnika. Powieść nie obfituje w nie wiadomo jak długie opisy miejsc czy ludzi. Jest to raczej krótkie i treściwe zarysy nowo poznawanego przez Nas świata, jakby sam Strefer, którego mózg jest raczej praktyczny, przedstawiał Nam całą sytuację. Pomimo niezbyt obszernych opisów nie miałam wrażenie, jakbym czegoś nie wiedziała, gdyż były one wystarczające, jakby Autor chciał przekazać Czytelnikowi tylko podstawy wiedzy. Stawiając na bogatsze i bardziej zawiłe zobrazowanie nam niektórych rzeczy akcja zostałaby spowolniona, a zdecydowanie bardziej wolałam ją właśnie w obecnym wydaniu - gnającą na łeb na szyję.

Fabuła została dokładnie przemyślana, w dodatku pan Dashner uczynił ją wielowątkową. Każde z przedstawionych wydarzeń ma swoje uzasadnienie i nie jest napisane od tak sobie. Wszystko ma jakiś sens, ukryte znaczenie, chociaż nie od razu możemy je poznać. Wydaje się, że w pewnym momencie można wybuchnąć od nadmiaru niewyjaśnionych spraw, jednak Autor stopniowo odpowiada na (prawie) każde pytanie. Nie robi tego jednak tak od razu, co to, to nie. Z początku daje nam wskazówki, powoli naprowadza na trop, żebyśmy wyczuli sprawę i zaczęli się już domyślać rozwinięcia sytuacji. Niektóre zwroty akcji, które miały być nieprzewidziane, albo odpowiedzi na pytania domyślałam się już wcześniej to i tak były dla mnie ogromnym zaskoczeniem

Postacie nie są idealne i ja osobiście świetnie potrafiłam się wczuć w ich sytuację. Bohaterowie mają zalety, ale mają również swoje wady, które przypominają nam, że w pewnym sensie są normalnymi nastolatkami, takimi jak my. Oczywiście zdarzali się tacy osobnicy, którzy niesamowicie irytowali mnie swoją infantylnością, których wprost nie mogłam znieść. Pomimo tego postacie są autentyczne, wyraziste (choć nie wszystkie, gdyż niektórych Autor nie przedstawił zbyt dokładnie) i plastyczne. Niektórzy mogliby się od pana Jamesa Dashnera wiele nauczyć w tej kwestii.

Więzień Labiryntu to niesamowita i wartościowa powieść, w wielu miejscach zaskakująca i nieprzewidywalna. Mamy w niej do czynienia z nowym, tajemniczym i intrygującym światem, ukrytym za ciężkimi murami Labiryntu, mistrzowsko zbudowanym od samych podstaw. Powieść fascynuje i ciekawi, nie sposób się od niej oderwać. Urzekła mnie pod każdym względem - mogłabym szukać całymi dniami, a nie znalazłabym ani jednego minusa. Polecam fanom dystopicznych i antyutopijnych powieści, okraszonych nutką tajemnicy. Jednak jestem pewna, że spodoba się nawet przypadkowemu Czytelnikowi. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że Więzień Labiryntu to jedna z najlepszych książek znajdujących się obecnie na rynku czytelniczym, a także moja ulubiona pozycja zaraz po Igrzyskach Śmierci czy Harrym Potterze. Więcej niż warta przeczytania.

3 komentarze:

  1. "Najlepsza trylogia od czasu Igrzysk śmierci"... Hmmmm.... no zobaczymy. Nie rzuca się słów na wiatr;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna książka! Czekam na drugi tom:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo małych zgrzytów, które zauważyłaś, poczułam się zachęcona.:) Świat labiryntu brzmi interesująco.

    OdpowiedzUsuń