Czasami zastanawiam się, ile osób pisze bloga, ponieważ to rzeczywiście ich pasja, a ile widzi w tym tylko rutynę. Po pewnym czasie odechciewa się myśleć nad recenzjami, nagrywać filmiki na kanał, wstawiać zdjęcia na Instagrama i... publikuje się byle co. Właśnie tutaj leży problem - blogerzy zaśmiecają swoje własne strony tylko ze względu na to, że wypadałoby coś wrzucić, gdyż mają ustalone dni tygodnia, w które zamieszczają wpisy albo zwyczajnie nie mają pomysłu, co ze sobą zrobić i tworzą teksty proste, niewymagające i myślą sobie a, w to kliknie dużo osób, będzie sporo komentarzy (nie ważne, że nic nie znaczących).
Denerwuje mnie fakt, że po pewnym czasie, jak zanika zainteresowanie własnym blogiem lub kiedy bloger ma gorszy dzień, to zamiast go przeczekać, zamiast dać sobie czas, aby popracować nad nowym, lepszym konceptem, to wrzuci cokolwiek - jakieś zestawienie, jakiś tag, najlepiej jeszcze, żeby było więcej obrazków niż tekstu, ponieważ wtedy ludzie tylko przelecą wzorkiem i naskrobią małe co nieco w komentarzach. Przecież i statystyki pójdą w górę, i człowiek za bardzo się nie namęczy i pójdzie spać zadowolony.
W gruncie rzeczy nic nie mam do tagów, nic nie mam do zestawień, aczkolwiek faktem jest, że na moim blogu liczba podobnych postów nawet nie zbliżyła się do tuzina (u mnie akurat wynika to z faktu, że nieszczególnie lubię się bawić w takie rzeczy). I fajnie jest od czasu do czasu wrzucić coś luźnego, ale proszę, nie przesadzajmy. Zaczynamy żyć w kulturze, gdzie liczy się tylko liczba wejść, komentarzy czy obserwatorów. Broń Boże ominąć dzień publikacji, bo zaraz ktoś nas unfollownie i wtedy będziemy się przed 2 lata zastanawiać, co tamtego dnia zrobiliśmy źle.
Przestańmy tak bardzo czepiać się statystyk. Straciłeś jednego obserwatora? Tragedia. A nie lepiej zobaczyć, że poza tą jedną jedyną osobą nadal obserwują Cię setki innych? Nie lepiej zdać sobie sprawę, że ta osoba i tak pewnie nigdy nie czytała Twoich postów, nie komentowała, więc co tak się przejmujesz? Zapewne Ty też odfollowowałeś w ostatnim czasie jakieś konto bez mrugnięcia okiem, a teraz rozpaczasz, że ktoś inny usunął Cię z listy obserwowanych.
Zwracajcie uwagę na to, co publikujecie. Czy Wy z chęcią przeczytalibyście podobny post czy raczej piszecie go tylko z myślą, że nie macie pomysłu na wpis, a za to i tak skoczą Wam statystyki? Wychodzę z założenia, iż lepiej nawet zrobić sobie tygodniową przerwę, jeśli nie macie weny, trochę posiedzieć, podumać i w końcu napisać coś sensownego. Nikt nie przejmie się Waszą nieobecnością, a jeśli tęskno im będzie do Waszych wpisów, to tylko podwójnie ucieszą się po dłuższej przerwie - ponieważ w końcu publikujecie. Odnosi się to nie tylko do blogów, lecz również do Instagrama czy YouTube'a - pomyślcie nad zawartością, czy rzeczywiście warta jest zachodu innych.
Żyjemy w społeczeństwie nieskończonego scrollowania, bezmyślnego przewijania, przelatywania wzrokiem co dłuższych tekstów. Nie kultywujemy już dobrych artykułów, a bazujemy na łatwych, lecz słabych i ubogich w treści. Coraz trudniej znaleźć stronę, na której widać, że ktoś długo pracował nad tekstem, że nie liczy się dla niego ilość słów, lecz to, czy rzeczywiście przekaże czytelnikowi wartościowe informacje. Z historii naszych przeglądarek wylewają się clickbaity, zaledwie ułamek z przejrzanych stron zawierały temat, który rzeczywiście nas interesował. Czy rzeczywiście my, jako autorzy blogów, chcemy przyczyniać się do promowania bezcelowych artykułów? Czy statystyki mają nam przesłaniać oczy, czy one mają dyktować nam, co wrzucimy na własną stronę?
Bądźmy bardziej świadomi.
PS Cholernie zainspirował mnie filmik Gonciarza o zaśmiecaniu Internetu, koniecznie go obejrzyjcie. Mam nadzieję, że da trochę do myślenia.